Jak moja teściowa dała mojemu synowi ważną lekcję po szkolnej kłótni

Zdziwieni patrzyliśmy, jak łagodnie mu powiedziała: „Jeśli jesteś wystarczająco dorosły, żeby używać pięści, to jesteś wystarczająco dorosły, żeby używać słów. Zapisz wszystko, co się wydarzyło, krok po kroku. Niczego nie pomiń”.

Na początku wyglądał niepewnie, ale powoli zaczął pisać.

Kiedy skończył, strony książki były już przepełnione surowymi emocjami — gniewem, bólem, a nawet wyrzutami sumienia.

Z jego słów dowiedzieliśmy się, że był obiektem ciągłych dokuczań i nie wiedział, jak inaczej sobie z tym poradzić.

Przeczytanie jego relacji zmieniło naszą perspektywę i pomogło nam zareagować ze zrozumieniem, a nie ze złością.

Moja teściowa uśmiechnęła się i podała mu drugą kartkę papieru.

„A teraz” – powiedziała – „napisz, co wolałbyś zrobić”.

Drugi list był pełen zrozumienia, życzliwości, a nawet przeprosin.

Pod koniec wieczoru nasz syn nie tylko był spokojniejszy, ale i dumny.

Następnego dnia przeczytał przeprosiny innemu chłopcu i swojemu nauczycielowi.

Doradca szkolny powiedział nam później, że było to jedno z najbardziej dojrzałych postanowień, jakie kiedykolwiek widzieli.

W tym momencie uświadomiłem sobie moc refleksji i przewodnictwa.

Czasami nauczenie dziecka, aby opisywało swoje uczucia, może być skuteczniejsze niż jakakolwiek kara.

To lekcja, którą zapamiętamy do końca życia – słowa, gdy są używane mądrze, potrafią uleczyć o wiele skuteczniej niż gniew.

Leave a Comment