Tego popołudnia zawiozłem nas do domu, którego nie widziałem od prawie dwudziestu lat. Podjazd był wciąż popękany, dokładnie tak, jak zapamiętałem. Światło na ganku wciąż słabo brzęczało, nawet w biały dzień.
Liam wysiadł z samochodu z małym pudełkiem w rękach. Ja zostałem w środku. Moje dłonie spociły się na kierownicy.

Zapukał dwa razy.
Kilka sekund później mój ojciec otworzył drzwi. Z samochodu widziałem, że nie rozpoznał Liama od razu — jak miałby to zrobić? O ile wiedziałem, nigdy nie widział swojego wnuka na oczy.
Ale Liam wyglądał jak ja. A ja wyglądałem jak mój ojciec.