„No cóż, wow. Myślałem, że jesteś już w połowie drogi do Shady Pines.”
” Co ? “
„Delia powiedziała mi, że przeprowadzasz się do jednego z tych domów seniora. Powiedziała, że to był twój pomysł. Tom cię zaprosił. W końcu masz trochę czasu dla siebie”. Zmrużyła oczy. „Czekaj… to był twój pomysł, prawda?”
Nic nie powiedziałem. Po prostu wszedłem, rzuciłem torby przy jej krześle i postawiłem ciasto na kuchennym blacie. Bonnie weszła za mną do środka, boso i ostrożnie.
“Fern, co się dzieje?”
“Wyrzuciła mnie.”
Bonnie wyjęła dwa kubki i napełniła je herbatą, którą zawsze zostawiała zaparzoną na kuchence.
„Usiądź. Opowiedz mi wszystko.”
Opadłem na jej kratkowaną ławkę w kuchni.
Spakowała moje walizki. Zostawiła mi pieniądze na taksówkę. Powiedziała Thomasowi, że to ja wpadłam na pomysł przeprowadzki i że jeśli chcę znowu zobaczyć dzieci, lepiej, żebym go nie zdemaskowała.
Bonnie wpatrywała się we mnie. „Przysięgam, gdybym miała paralizator…”
“Mówię poważnie.”
Wypuściła powietrze i usiadła naprzeciwko mnie.
„Czy przynajmniej usunąłeś swoje nazwisko z nazwy domu?”
„Nie. Wpisałam ich nazwiska. W zeszłym roku.”
“Co ty?!”
Powiedziała, że to pomoże z podatkami. Tom się zgodził. Pomyślałem po prostu… że to ma sens.
„Dałeś tej kobiecie zamek, a teraz ona traktuje cię jak błazna dworskiego”.
„Chciałam tylko pomóc” – wyszeptałam.
Bonnie milczała przez chwilę. Potem wyciągnęła rękę i uścisnęła ją.