Nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
„Ona na pewno coś ukrywa” – powiedziałam, popijając kawę w kuchni Bonnie – „ale przecież nie wysyła sąsiadom wiadomości o swoich romansach”.
Dokładnie 24 godziny po rozpoczęciu naszego „śledztwa” coś przykuło naszą uwagę. Okno Bonnie wychodziło na mój dom. Podskoczyła i wskazała na niego.
„A skoro już o diable mowa. Oto twój ogrodnik.”
„Gary?” Podszedłem bliżej. „Jest wcześnie. Zwykle przychodzi w soboty”.
„Dziś jest czwartek” – powiedziała Bonnie, mrużąc oczy.
„Może zmienił swój harmonogram?”
„A może zawsze miał dwa harmonogramy. Jeden na trawkę, drugi na… inne rzeczy”.
Zmarszczyłam brwi. „Nie wiem. W soboty Tom jest w domu, a w pozostałe dni Delia zawsze wysyła mnie z dziećmi. Myślałam, że jest miła”.
Uderzyło mnie w pierś jak worek cegieł. Wymieniliśmy spojrzenia, po czym oboje wstaliśmy jednocześnie.
„Pójdziemy za nim” – powiedziała Bonnie.
„Ale nie mogę być widziany.”
Bonnie uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w szafie w przedpokoju. Dwadzieścia minut później stałam na jej podwórku, ubrana w za dużą bluzę z kapturem, duże okulary przeciwsłoneczne, czapkę baseballową i kamizelkę wędkarską jej zmarłego męża.